Relacja z trasy XVIII Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej, to moje subiektywne podsumowanie tegorocznej edycji memoriału. W wydarzeniu brałem udział już 10 rok z rzędu, jednak nadal chętnie wracam na „wielką pętlę”. Co roku staram się zrobić coś lepiej, zrobić więcej i stawiać przed sobą nowe cele. Cel na ten rok? Przede wszystkim dojść do mety!
Relacja z trasy XVIII Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej – statystyki
Podczas tegorocznej edycji „Przejścia” na trasę wyruszyło 500 śmiałków i jak wskazują prowadzone przeze mnie zapiski, to był najlepszy wynik od 11 lat! A może i najlepszy w historii tego wydarzenia? Tak podejrzewam, jednak nie przyglądałem się liczbom przed 2011 rokiem.
Całą pętlę przeszło 194 uczestników, co daje frekwencję na mecie na poziomie 38,8%. To z kolei trzeci najgorszy wynik minionej dekady. Umówmy się – pogoda była, jaka była, jednak do dramatu to brakowało całkiem sporo.
Relacja z trasy XVIII Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej – szybki przegląd
Kiedy: 17-19.09.2021 r.
Gdzie: Szklarska Poręba, Karkonosze, Rudawy Janowickie, Góry Kaczawskie, Góry Izerskie
Dystans: 137 km
Limit czasowy: 48 godzin
Podejść: 5130 m zmierzonych
Uzyskany czas: 31:20 brutto; 27:41 netto
Relacja z trasy XVIII Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej – na trasie
Po ostatnich edycjach iście biesiadnej atmosfery „Kotlina” pokazała swoje drugie, jakże kapryśne oblicze. Tak to już bywa z tymi kobie… tfu, Kotlinami! Jak zapewne wiecie lub jak się domyślacie, od warunków panujących na trasie zależy BARDZO wiele. Wróćmy jednak do Szklarskiej Poręby. Było pochmurnie i siąpiło, ale gromadnie wydzielane endorfiny jak zawsze wpłynęły na podniosłą atmosferę. Pół tysiąca niewiniątek ruszyło na trasę.
Strategia bez zmian: jak najszybciej do góry, a u góry się zobaczy. Na grzbiecie nie było dramatu. Na grzbiecie było mleko, a jakiekolwiek dalsze widoki odsłoniły nam się dosłownie kilka razy. Ten brak przestrzeni trochę zamulał głowę. Im bliżej Śnieżki, tym chłodniej. A gdy wdrapałem się już szczyt szczytów, królową Sudetów i obiekt niezliczonych westchnień członków grupy Sudety z Plecakiem – Śnieżkę, niezwłocznie się z niej ewakuowałem, zostawiając chłopaków za sobą. I Staśka, z którym w końcu przybiliśmy sobie pionę, też zostawiłem na później. Tak mi było mokro. I tak mi było zimno. I tak mi miało być zimno, bo chłód miał być moją dodatkową motywacją do napierania podczas tej edycji.
Karkonosze wraz z podejściem ze Szklarni zrobiliśmy w niecałe sześć godzin. Pierwszy posiłek wleciał na Okraju. Jak ja nie lubię tego miejsca. Jak ja jestem wdzięczny, że to miejsce istnieje. Ruszyliśmy w stronę Przełęczy Kowarskiej, by dość sprawnie wgryźć się w Rudawy Janowickie. Na chwilę zostałem z tyłu, instruując towarzyszy, by ani na moment nie zwalniali. Chyba wzięli sobie moje słowa do serca, bo złapałem ich dopiero kilkanaście kilometrów dalej. Większość czasu szedłem sam w gęstej mgle. To był czas na wyciszenie głowy i… brodzenie w błocie. Tak, Rudawy w tym roku były wyjątkowo upaćkane w błocku.
Na Punkcie Żywieniowym w Janowicach Wielkich zjadłem smaczną i gorącą zupę cieciorkową, podaną przez sympatycznych wolontariuszy. To nie jest ironia. Podkreślam to, bo zazwyczaj narzekamy na PŻ, a tym razem dla mnie było całkiem OK. Tam też złapaliśmy Staśka, który jak się okazuje, minął nas podczas popasu na Okraju. Po szybkiej konsumpcji udaliśmy się do sklepu niezawodnego Pana Mirka, a potem dzida na Różankę. Aha! Pozdrawiam Pana Mirka!
Przeprawa przez Góry Kaczawskie, kiedy niebo płacze, do najprzyjemniejszych nie należy. Bardzo lubię te tereny, ale było mokro, sporo trasy po łąkach, tak więc sorry. W miarę szybko osiągnęliśmy Przełęcz Komarnicką i zbocza Łysej Góry, by ruszyć w kierunku Okola. Nie lubię (no patrzcie, znowu czegoś nie lubię) Okola – piszę o tym od dawna. Zanim jednak zameldowaliśmy się na szczycie, zaliczyliśmy NAJLEPSZY punkt kontrolny na trasie. Swojsko, na klimacie i… była kawa, która rozszerzyła źrenice na kolejnych kilka kilometrów. Dzięki chłopaki! Ja mam coś wrażenie, że połowa zaopatrzenia tego PK, to była Wasza inicjatywa. Pozdrawiam!
Hej, piechurzy! Integrujmy się! Dołącz do naszej grupy Górscy Długodystansowcy!
Nakręceni wpadliśmy na Szybę, gdzie w restauracji Hexa 66 na uczestników Przejścia czekał spory poczęstunek. Zgodnie z tradycją wciągnęliśmy żurek mistrzów i bez przedłużania ruszyliśmy dalej. Tu też po raz kolejny usłyszałem info, że jesteśmy w pierwszej 30-stce uczestników. Trochę zasko, jednak bez podjarki bo do mety jeszcze sporo drogi. Tym bardziej że na prawej stopie właśnie wyrastał mi klasyczny kalafior. Pozdrawiam ekipę Hexy!
Przez Gapę przeszliśmy raz-dwa, by na chwilę zatrzymać się na Lotosie. Ta bardzo krótka przerwa mocno wybiła nas z rytmu i dopiero za Goduszynem udało mi się trochę nakręcić nasze tempo. Właśnie z tego powodu nie zatrzymywaliśmy się na PK pod Komorzycą – by znów nie wybić się z rytmu. Jakąś godzinę z hakiem później byliśmy już w Górzyńcu. Byliśmy trochę zajechani, obolali i senni. Naprawiliśmy się w 15 minut. Pozdrawiam Panią z PK!
Zobacz też: Mijaną na trasie platformę widokową na Zbójeckich Skałach!
Przyszła pora na podejście na Zakręt Śmierci i Wysoki Kamień. Nie lubię (oj!) tej Golgoty! Na podejściu byliśmy tak zmotywowani, a padający deszcz tak przyjemnie chłodził, że totalnie odpaliły nam rezerwy energii. Nadrobiliśmy 30 minut względem założeń. Do Zawaliska kolejnych 30 minut w kieszeni. Na PK w Jakucji też byliśmy znacznie szybciej, niż się spodziewałem.
Ogólnie, to muszę na moment zatrzymać tę karawanę. Ludzie często pytają mnie na starcie, czy na trasie – jakie masz założenia? Jaki plan? Cel? Kiedy mówię, że dojście do mety, często widzę na ich twarzach jakieś zmieszanie, niedowierzanie, czy nawet zdumienie. Taka jest prawda – 90% trasy idę, by dotrzeć do mety. Dopiero w okolicach Górzyńca – Wysokiego Kamienia zerkam na czas i realnie oceniam, czy warto się szarpać. Oczywiście już na długo przed startem w głowie pojawiają się jakieś założenia, czy pragnienia, jednak w trakcie marszu zrzucam je na dalsze plany.
Zobacz też: Świąteczny prezent dla górskiego piechura? 12 pomysłów na udaną paczkę!
Kiedy dotarliśmy do Jakuszyc, zagrało kilka czynników. Nadal byłem naładowany energią. Było zimno i mokro. Dogoniliśmy innych uczestników, a ich minięcie oznaczało wskoczenie do pierwszej 20-stki. Artur chwycił wiatr w żagle i mocno pociągnął nas do Owczych skał. Nie ważne, że błoto, szlak zaorany, a kładki zdemontowane.
Na torze saneczkowym miałem chyba maksa adrenaliny i po konsultacji oderwałem się od chłopaków, skacząc po kamieniach jak szalony. Postanowiłem zrobić sobie prezent na jubileusz i zawalczyć o dobry czas. Chwilę później okazało się, że dogania mnie Robert. Ostatni odcinek trasy to było jakieś wariactwo. Ostatecznie udało się urwać 23 minuty z wyniku z 2019 roku i skończyło się na 31:20. Cieszę się, bo założyłem, że to mój ostatni start w Przejściu Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej.
Relacja z trasy XVIII Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej – odczucia
Co tu dużo pisać – było fajnie! Może to towarzysze, a może świadomość dziesiątego startu, jakaś dodatkowa motywacja sprawiła, że szło mi się całkiem przyjemnie. Cieszę się, że na trasie się nie zabiłem, bo szedłem w „łysych” treningówkach. Docelowe obuwie rozleciało się tydzień wcześniej po 300-400 km przebiegu.
Na zakończenie pozdrawiam wszystkich uczestników, w szczególności znajomych i współtowarzyszy solidnego cioranka po górach: Anię, Anię, Artura, Roberta, Michała, Michała, Grześka, Staśka, Krzyśka i pozostałych wariatów! Pozdrawiam również wszystkich wolontariuszy (piona Patryk!) i całą Fundację Przejścia Kotliny oraz partnerów memoriału. Co możesz jeszcze zrobić?
- Polub nasz profil na Facebooku
- Obserwuj nas na Instagramie
- Zostań naszym Patronem na patronite.pl
- Czerp wiedzę, dziel się doświadczeniami, komentuj, udostępniaj i klikaj w reklamy 😉
Turysta. Długodystansowiec. Eksplorator. Przez ostatnią dekadę przeszedł w górach ponad 20 000 km. Twórca projektu Górskie Wyrypy. Od 2013 roku promuje imprezy długodystansowe dla piechurów. Ma na koncie kilkadziesiąt startów w takich wydarzeniach. Sudety to jego mała ojczyzna. Je też lubi promować.