Plecak Salomon Skin Pro 10 to model dla osób aktywnych, które stawiają na kompaktowość, komfort i regularne nawadnianie organizmu. Plecak powstał jako typowa biegowa konstrukcja, jednak z powodzeniem sprawdzi się także podczas rowerowych, czy pieszych eskapad. W tym tekście opiszę sam plecak oraz swoje wrażenia z jego użytkowania podczas długodystansowych imprez dla piechurów oraz górskich wycieczek.
Motywy zakupu
Czasami trafia się na jakiś sprzęt zupełnie przez przypadek. Na kilka dni przed startem w jednej z edycji Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej, w moim starym plecaku rozpruł się zamek. Nie miałem czasu na szersze poszukiwania, a kupowanie przez internet nie wchodziło w grę. Zanim udałem się do sklepu, gdzie zawsze kupuję buty, sprawdziłem na stronie ofertę plecaków. Później przeczytałem, co piszą o nich ludzie. W ten sposób wybrałem 2-3 modele i już wiedziałem, że niebawem stanę się posiadaczem jednego z nich.
Przeznaczenie
Plecak Salomon Skin Pro 10 kupiłem z myślą o długodystansowych imprezach dla piechurów oraz o jednodniowych wypadach w góry. Jak pewnie część z Was już wie, jestem fanem technologii fast & light. Na trasy zorganizowanych imprez dla piechurów przeważnie zabieram ze sobą absolutne minimum, odciążając tym samym kręgosłup i nogi. Podczas wielogodzinnego marszu stawiam na konstrukcje lekkie i wygodne.
Użytkowanie i budowa
Na początku było trochę dziko! Wszystko za sprawą konstrukcji plecaka, a właściwie to jego szelek. O ile w moim poprzednim plecaku –Asisc Lightweight– system szelek bardzo przypominał rozwiązania stosowane w klasycznych plecakach turystycznych (obecność pasa „biodrowego” wychodzącego z dolnej części plecaka), tak w Pro Skin 10 zaprojektowano to zupełnie inaczej. To trochę taka hybryda – pól plecak i pół… kamizelka biegowa? Przeszło mi nawet przez myśl, że przestrzeliłem z tym zakupem, ale szybko okazało się, że jest OK.
Plecak Salomon Pro Skin 10 to jednokomorowa konstrukcja. W górnej części komory przy plecach wydzielono niewielką kieszonkę. Model wykonano z odpornego na przetarcia materiału, który jednocześnie jest szybkoschnący i do pewnego momentu wodoodporny.
Model zaopatrzono w odrębną kieszeń na bukłak, która znajduje się na zewnątrz przy plecach. To bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ uzupełnienie płynów nie wymaga otwierania komory głównej i minimalizuje ryzyko oblania jej zawartości. Wiecie, na wielokilometrowych imprezach pieszych często uzupełnia się bukłak w pośpiechu, na sporym zmęczeniu lub w nocy, przelewając wodę z pięciolitrowych butelek.
Plecak Skin Pro 10 wyposażony jest w bukłak o pojemności 1,5 l. Elastyczny pojemnik zapakowany jest dodatkowo w warstwę izolacyjną. Takie rozwiązanie spowalnia przejmowanie ciepła bijącego od ciała przez płyn transportowany w worku. W bukłaku zastosowano zamykanie na listwę – to też bardzo dobre rozwiązanie, dzięki któremu możemy go szybko napełnić oraz w łatwy sposób utrzymać czystość w jego wnętrzu.
Na uwagę zasługuje mnogość kieszonek ulokowanych w szelkach. Licząc od góry, na każdej z nich znajdziemy po dwie mniejsze siateczkowe kieszonki, pod którymi znajduje się po jednej nieco większej kieszeni. Jedna z nich zapinana jest na zamek. Obydwie mają kontynuacje wewnątrz szelek. Same szelki są dość szerokie i dobrze wyprofilowane. W mniejszych kieszonkach z powodzeniem umieścimy softflaski, puszki, banany, batony, czy co tam sobie wymyślicie. W większych kieszeniach zazwyczaj transportuję część wyposażenia – buff, czołówka, rękawiczki, powerbank, chusteczki i tym podobne szpargały. Często ludzie na Kotlinie pytają mnie – jak Ty w ogóle spakowałeś się na te 140 kilometrów w tak mały plecak? Sekret tkwi w kieszonkach!
W plecaku zastosowano autorski system nośny MotionTrial Fit oraz system Sensifit. Generalizując, plecak ma rewelacyjną elastyczną konstrukcję, która dopasowuje się zarówno do kształtu pleców, jak i do zawartości komory. Co więcej podczas biegu zawartość plecaka ma nie podskakiwać. Jeśli chodzi o wygodę, komfort użytkowania, to ja to potwierdzam. Plecak nie „gniecie”, nie obciera i nie przemieszcza się. Po prostu wtapia się w plecy.
Będąc przy komforcie, trzeba też wspomnieć o obszarach wspomagających wentylację. Szerokie szelki w całości są siateczkowe, przez co nadmiar potu nie ma się czego „czepić” i szybko odparowuje. Całe plecy plecaka także pokryte są siateczką typu Air Mech, ułatwiając przerzucanie nadmiaru ciepła dalej od ciała.
Plecak Salomon Skin Pro 10 posiada system regulacji rozmiaru. Jednym ruchem można zmienić rozmiarówkę z S-ki na L-kę i z powrotem! Wszystko za sprawą dwóch paseczków podczepionych do linek i wyposażonych w ukryty ściągacz. Dzięki nim konstrukcję jeszcze bardziej można dopasować do sylwetki. Model posiada także dwa pasy piersiowe, które można zapiąć na wybranej wysokości dzięki wszytym w szelki klamerkom.
Na koniec coś dla fanów troczenia – można troczyć! Ale co? – zapytacie. Ano parę rzeczy. Są specjalne uchwyty na kije (system 4D), jest uchwyt na kask, a w dolnej części plecaka od zewnątrz przeciągnięto elastyczną żyłkę ze ściągaczem. Można tam przytroczyć bluzę, czy kurtkę. Ja ostatnio zamocowałem tam sporą pałatkę zwiniętą w pokrowcu. Po pałatkę nie sięgnąłem ani razu i momentami zapominałem, że ona tam w ogóle jest. Świadczy to o dobrej jakości ściągaczu, który nie „popuszczał” na wertepach.
Zużycie materiału?
Na moment, kiedy piszę te słowa, model ma przebieg około 2500+ kilometrów i jedyne defekty, jakie zauważyłem, to odklejające się napisy z nazwą producenta oraz spękana guma na szelce przy zaczepach pasów. Materiał na całej konstrukcji pozostał nienaruszony. Nie ma przetarć i rozerwań. Zamki sprawne. Siateczka cała. Bukłak szczelny.
Plecak Salomon Skin Pro 10 to solidna, lekka (278 gram) i wygodna konstrukcja. Model wykonano z wytrzymałych materiałów. To dobry wybór dla osób, które cenią sobie kompaktowość i niezawodność sprzętu. Plecak dopasowuje się do sylwetki i nie obciera. Wersja 10-litrowa pozwala zabrać na trasę najważniejsze rzeczy, bez tzw. „przydasiów”. Jeżeli jednak tak niewielka komora to dla kogoś totalna abstrakcja, z tej samej serii dostępne są także większe modele. W przypadku górskich imprez długodystansowych i jednodniowych wypadów w góry zostaję z tym plecakiem dopóki… śmierć nas nie rozłączy!
Co możesz jeszcze zrobić?
- Polub nasz profil na Facebooku
- Obserwuj nas na Instagramie
- Zostań naszym Patronem na patronite.pl
- Czerp wiedzę, dziel się doświadczeniami, komentuj, udostępniaj i klikaj w reklamy 😉
Turysta. Długodystansowiec. Eksplorator. Przez ostatnią dekadę przeszedł w górach ponad 20 000 km. Twórca projektu Górskie Wyrypy. Od 2013 roku promuje imprezy długodystansowe dla piechurów. Ma na koncie kilkadziesiąt startów w takich wydarzeniach. Sudety to jego mała ojczyzna. Je też lubi promować.