I Wojcieszowska 50-tka to nowa impreza dla piechurów, która odbyła się 20 lipca bieżącego roku. Uczestnicy wyruszyli na trasę w środku nocy i odwiedzili wiele ciekawych miejsc w Górach Kaczawskich. Zapraszamy na relację!
I Wojcieszowska 50-tka – na skróty
Obszar: Sudety Zachodnie
Pasmo: Góry Kaczawskie
Dystans: 49,5 km
Przewyższenia dodatnie: 1480 m
Uzyskany czas: 8:50 brutto, 8:10 marsz
Wojcieszowska 50-tka to kolejna impreza, która wyszła ze „stajni” wojcieszowskiego Centrum Biblioteczno-Kulturalnego. Organizatorzy już kilka lat temu dali się poznać z dobrej strony przy okazji zainaugurowania Maratonu Pieszego „Wojcieszów”.
Zobacz też: Strategia startu, czyli jak zaplanować udział w górskiej imprezie długodystansowej dla piechurów
Start wydarzenia zaplanowano na noc z piątku na sobotę i było do dość odważne, a zarazem nowatorskie posunięcie. Wymarsz na trasę w środku nocy dla wielu uczestników oznaczał brak snu przez kilkadziesiąt godzin. Endorfiny zrobiły jednak swoje i zdecydowaną większość startujących naładowały dobrą energią!
Wędrówkę rozpoczęliśmy o 2:00 w nocy. Ja jak zwykle zawieruszyłem się w ogonie peletonu, przez co pierwsze dwa kilometry upłynęły mi pod znakiem przesuwania się w kierunku czuba tego całego zbiegowiska. A mało tego nie było!
Trasa prowadziła trochę do góry, trochę w dół, aż w końcu w okolicach szczytu Marciniec zafundowała nam ostrzejsze podejście, na którym o zadyszkę wcale nie było tak trudno. Kawałek dalej -bo pod wieżą widokową na Dłużku– znajdował się pierwszy Punkt Kontrolny.
Zobacz też: Peleryna przeciwdeszczowa, pałatka, ponczo – 100% wodoodporności podczas górskich aktywności. Na co zwrócić uwagę? Jak użytkować?
Od PK zeszliśmy rozległymi łąkami do Wojcieszowa. Tam rozpoczęło się długie podejście w kierunku Przełęczy Komarnickiej. Noc powoli zaczęła blednąć, a wspomniana przełęcz przywitała nas ciepłymi barwami.
Przez pewien czas wędrowaliśmy niebieskim szlakiem E-3, by w końcu zejść z niego do niewielkich Podgórek. Na niespełna 25-kilometrze trasy znajdowała się drugi Punkt Kontrolny i zarazem Punkt Żywieniowy. Do tej pory wędrowało się znakomicie, co tylko potwierdzała średnia marszu wynosząca 6,2 km/h.
Izba Rybacka w Podgórkach przywitała nas dobrą atmosferą. Dmuchając na każdą łyżkę GORĄCEJ zupy, przeszło mi nawet przez myśl, że mogłem sobie ten posiłek po prostu darować. Nogi rwały do przodu, a ja od dziesięciu minut siedzę i dmucham. Całe szczęście nierówną walkę rekompensowały kolejne łyki bezalkoholowego.
W dalszym przebiegu trasa przeprowadziła nas przy kościele w Podgórkach z wieżą zaadoptowaną na punkt widokowy. W końcu po raz kolejny znaleźliśmy się w Wojcieszowie i dotarliśmy pod dość sztywnawe podejście na Zadorę. Widoki pierwsza klasa!
Tu na moment zwolniłem. Woda, którą piłem, wydawała się gorzka, więc zacząłem się nią polewać, jednocześnie robiąc zdjęcia kwiatkom (…). Chwilę mi zajęło, zanim się ogarnąłem i wróciłem na dobre tory.
Na moment zatrzymałem się przy trzecim Punkcie Kontrolnym i uzupełniłem płyny. Ruszyłem w kierunku ruin lokalnej szubienicy, odwiedziłem świetny punkt widokowy na Bielcu i po minięciu starego wapiennika znów zameldowałem się w Wojcieszowie. Który to już raz w przeciągu ostatnich kilku godzin?
Na ostatnich dziesięciu kilometrach trasy uczestnicy wędrowali u podnóża Miłka i dalej do Radzimowic na słynny pagór z flagą Polski. Ustawione na wzniesieniu krzesełka oraz rozłożony materac kusiły, by wyłożyć się na słońcu, jednak rozsądek wziął górę – lecimy na metę!
Na mecie na uczestników czekały medale oraz żurek lub bigos w opcji wege. Choć tak naprawdę w gastro-kąciku show skradły WIELGAŚNE bochenki pysznego chleba. Był tam też basen, na który w ramach pakietu uczestnicy mieli darmowy wstęp i który dla wielu piechurów był jak ta przysłowiowa marchewka zawieszona na kijku.
I Wojcieszowska 50-tka – podsumowanie
Imprezę -zarówno pod względem organizacyjnym, jak i atmosfery- należy uznać za bardzo udaną. Start w środku nocy okazał się strzałem w dziesiątkę. Sporą część trasy pokonywaliśmy w niższej temperaturze, która jak wiadomo, sprzyja wędrówkom. Można by nawet pokusić się o przesunięcie startu jeszcze o 2-3 godziny.
Trasa nie była szczególnie wymagająca i prowadziła przez ciekawe zakamarki Gór Kaczawskich. W większości z tych miejsc byłem już wiele razy, ale i pojawiły się nowe perełki, jak choćby szczyt Zadora, czy punkt widokowy na Bielcu.
Polecam! Dziękuję za zaproszenie! Pozdrawiam napotkanych na trasie! Siła piechurom!
Więcej tego typu wydarzeń znajdziecie w naszym Kalendarzu imprez dla piechurów
Co możesz jeszcze zrobić?
Turysta. Długodystansowiec. Eksplorator. Przez ostatnią dekadę przeszedł w górach ponad 20 000 km. Twórca projektu Górskie Wyrypy. Od 2013 roku promuje imprezy długodystansowe dla piechurów. Ma na koncie kilkadziesiąt startów w takich wydarzeniach. Sudety to jego mała ojczyzna. Je też lubi promować.
Po tylu maratonach w okolicy Wojcieszowa poczułem przesyt, choć impreza jest fajna, organizacyjnie super, to te same trasy dobijają
Dzięki za komentarz! 🙂 Organizatorom pozostaje co raz mniej opcji na wytyczenie zaskakującej trasy w okolicach Wojcieszowa. Tym bardziej rozwiązanie ze startem w godzinach nocnych trzeba uznać nie tylko za ciekawe, ale i poniekąd konieczne.