Tofany, to wyróżniający się w krajobrazie masyw górski w Dolomitach, dumnie górujący nad wciśniętną gdzieś tam w dolinę Cortiną d`Ampezzo. Sam masyw może i nie jest rozległy, ale dość zauważalnie mu się wypiętrzyło. W jego skład wchodzą szczyty Tofana di Mezzo (3241 m), Tofana di Dentro (3238 m) oraz Tofana di Rozes (3225 m). I tak naszym łupem miała paść kolejna „żelazna droga” w Dolomitach – via ferrata Giovani Lipella prowadząca na szczyt Tofana di Rozes. Ale po kolei!
Zobacz też: Włochy || Dolomity: via ferrata Ettore Bovero na szczyt Col Rosa
Z parkingu na obrzeżach Cortiny d`Ampezzo ruszyliśmy w stronę kolejki linowej, którą osiągnęliśmy schronisko Pomedes (2340 m n.p.m.). Masyw Tofan, do którego zbliżaliśmy się wyciągiem niczym opiłki żelaza do magnezu, zrobił na nas spore wrażenie. I już nie chodzi o jego wyniosłość, bo z tej perspektywy ciężko było ją ocenić. Mowa tu o jego gabarycie, który z każdą sekundą stawał się co raz bardziej przytłaczający. Tyle skały w jednym miejscu!
Ruszyliśmy w drogę. Trzeba zaznaczyć, że pierwsza część trasy, to typowy trekkingowy odcinek – nie wymagający, za to bardzo widokowy. Przez pewien czas po naszej prawej stronie widoczna była postrzępiona grań szczytu Punta Anna (2731 m), którą wytyczono via ferratę o tej samej nazwie. Bezimienną ścieżką u podnóża skalnych ścian doszliśmy do Rifugio Angela Dibona. W schronisku zrobiliśmy krótki postój na, khem – khem, sznapsa na pokrzepienie.
Już oznakowaną trasą numer 403 w kilka chwil dotarliśmy do rozwidlenia, wkraczając na szlak numer 404 (Alta via Dolomiti). Ściany nad naszymi głowami były już niemal pionowe, a niespełna 1000 metrów wyżej powinien znajdować się szczyt Tofana di Rozes. Wąska ścieżka doprowadziła nas do ciekawego miejsca o nazwie Galleria del Castelletto. Dotychczasowa droga zajęła nam około 2 godziny. To dogodny moment na założenie ferratowego rynsztunku i… czołówki. Tak tak, za moment wejdziemy do wnętrza Dolomitów!
Galleria del Castelletto, to długi na mniej więcej 400 metrów tunel, wydrążony w litej skale i prowadzący niemal pionowo do góry. Sztolnia została przekuta w czasie I wojny światowej, kiedy to Dolomity stały się areną walk, między włoskimi Alpinia, a austriackimi Strzelcami Alpejskimi. Przebycie sztolni nie stanowi większego problemu, ponieważ zamontowano w niej stalową poręcz. Utrudnieniem może być panujący tu mrok, dlatego należy posiadać własne źródło światła.
Przebycie sztolni ze względu na „duży ruch” zajęło nam ponad pół godziny. Tunel wyprowadził nas na przełączkę Castelletto. Po lewej stronie wyłonił się masyw Fanes, a poniżej niego dolina Travenanzes, nad którą poruszaliśmy się jeszcze długi, długi czas. Pokonując system półek, idąc którymi wyraźnie traciliśmy na wysokości, zeszliśmy na szerokie pole piargowe w dużej części przykryte łachą śniegu. Z opisanego odcinka widoczna jest królowa Dolomitów – Marmolada.
Dopiero po minięciu zmrożonych piargów i przebyciu niewielkiej odległości u podnóża skalnych ścian, docieramy do miejsca, w którym rozpoczyna się via ferrata Giovani Lipella. Podobnie, jak wiele innych „żelaznych dróg” w Dolomitach, tak i początek tej ogłasza metalowa tabliczka wkomponowana w skałę. Jesteśmy w drodze już ponad 3 godziny.
Początkowy fragment via ferraty, to mocno urzeźbiona ściana, którą wspinamy się do góry. Po jej pokonaniu docieramy do półki skalnej, by po paru chwilach dotrzeć do kolejnej skalnej ścianki. Prócz zakotwionej stalowej liny, droga nie posiada dodatkowych ułatwień w postaci, np. klamer. Do jej pokonania w zupełności wystarczaja naturalna rzeźba skał z licznymi rynienkami i wypustkami.
W miejscu, które właśnie mijamy, występują okresowe wodospady. Takie małe wodospadziki wręcz. Po dotarciu do drugiej ścianki zauważamy, że poręczówka pnie się po niej niemal pionowo do góry. Jej pokonanie wymagało od nas znacznie więcej siły, niż wcześniej, jednak dramatu nie było. Po mozolnej „wspinaczce” dotarliśmy do drógiej wyraźnej półki.
Poziomy gzyms, którym przechodzimy nie jest zabezpieczony liną. W dole cały czas widzimy malowniczą dolinę Travenanzes. Od czasu do czasu przystajemy na moment, żeby zrobić zdjęcie lub wymienić między sobą uwagi. Co nas bardzo zdziwiło od momentu wyjścia z Galleria del Casttello minęliśmy się tylko z jedną grupką osób. Przed nami pustki, za nami pustki, idziemy dalej!
W końcu, po pokonaniu kolejnych stromych ścianek i poziomych trawersów zachodniej ściany Tofana di Rozes, docieramy do małego rozwidlenia. Jako, że od momentu w którym ruszyliśmy w drogę minęło już ponad 5 godzin, urządzamy krótką przerwę na mały popas. W dalszym ciągu w pobliżu ani jednej żywej duszy. Z miejsca rozwidlenia trasy dobrze widać charakterystyczną skałę o nazwie Tre Dita (Trzy Palce).
Niestety, okazało się, że wąska ścieżka w kilkadziesiąt metrów za rozwidleniem zawalona była pokaźną, świeżo oberwaną bryłą śniegu/ lodu. Może to dlatego przez kilka godzin na tej ponoć popularnej ferracie mijaliśmy się tylko z jedną grupką? Zdrowy rozsądek wziął górę nad pragnieniami i zawróciliśmy w kierunku rozwidlenia. Wysokość 2750 m n.p.m., to wszystko, co mogliśmy osiągnąć tego dnia. Zawiedzeni ruszyliśmy w kierunku schroniska Giussani.
Po dość monotonnym śnieżnym trawersie, dotarliśmy do szlaku nr 403, biegnącego pomiędzy Tofana di Rozes, a Tofana di Mezzo. Wyraźnie tracąc na wysokości i z poczuciem niedosytu, postanowiliśmy przebyć jeszcze jedną, bezimienną ferratę, zlokalizowaną na ścianach kulminacji Punta Anna (2731 m n.p.m.).
Wkrótce osiągnęliśmy mijane kilka godzin wcześniej schronisko Pomedes, następnie schronisko Duca d’Aosta, skąd szlakiem 405 w towarzystwie świstaków dotarliśmy do parkingu.
Podsumowanie
Giovanni Lipella, to ciekawa, urozmaicona ferrata. Trasa wiedzie przez tunel, jest niewielki odcinek na którym traci się na wysokości, są „wspinaczkowe” podejścia w pionie oraz długie trawersy na zachodnich ścianach Tofana di Rozes. Po drodze mijamy rozległe pole piargowe, w kilku miejscach zalegający śnieg, czy okresowe kaskady wody spadające na nasze głowy, czy rozbijające się nieopodal.
Ferrata bardzo dobrze wypada pod względem krajobrazowym. Przez większość czasu po lewej stronie widoczny malowniczy masyw Fanes, przez pewien moment widać stąd też Królowę Dolomitów – Marmoladę. Stan poręczówki dobry, tylko w kilku miejscach można trafić na luźne liny lub mocno poluzowane kotwy. Niebezpieczeństwem mogą okazać się miejscowo mokre skały lub luźny materiał skalny, zalegający w miejscach podejść. Przy pokonywaniu „pionowych” odcinków, warto zachować między sobą bezpieczne odległości.
Praktyczne wskazówki
- do pokonania Galeria del Castelletto niezbędna jest czołówka)
- najlepszym miejscem wypadowym do osiągnięcia początku ferraty Lipella jest schronisko A.Dibona, do którego można dojechać samochodem i przy którym znajduje się parking (rano bez problemu można znaleźć tu miejsce)
- pokonując ferratę w miesiącach wakacyjnych, trasę przecinają rozbijające się o skały kaskady wody = możliwość nabrania wody
- ferrata Lipella jest długa i męcząca; aby nie narzucać szaleńczego tempa, na jej pokonanie (wraz z dojściem i powrotem), najlepiej przeznaczyć cały dzień
- ferratę najłatwiej pokonać w środku lata; przemierza się ją w jednym kierunku – w stronę szczytu
- ferrata oceniana jest w przewodnikach jako trudna
Fotografie: J.Gabryjaniak, P.O.Łepski
[…] Zobacz też: Włochy || Dolomity: via ferrata Giovani Lipella w masywie Tofan […]