Zimowe Sowie Dreptanie 2025 to wydarzenie dla piechurów, które odbyło się 6 grudnia na obszarze Gór Sowich w Sudetach Środkowych. Na starcie padł rekord frekwencji, a uczestnikom przyszło zmagać się ze zgoła innymi warunkami niż w poprzednich latach. Zapraszamy do relacji!
Zimowe Sowie Dreptanie 2025 – szybki przegląd
Kiedy: 06.12.2025 r.
Arena: Góry Sowie, Sudety Środkowe, Polska
Dystans zmierzony: 36 km
Przewyższenia zmierzone: 1234 m
Uzyskany czas: 6:35 z przerwami, 6:18 marsz


Góry Sowie na czele w Walimiem i okolicami z roku na rok stają się coraz popularniejszą areną zmagań dla piechurów i biegaczy. Duża w tym zasługa Stowarzyszenia Walim Na Żądanie, z którego stajni wyszło już wiele eventów z kilometrami w tle.
Zobacz też: Raczki turystyczne VI.6+ Pro Traxion – sprawdzone raczki turystyczne na zimowe wędrówki

Jedną z takich imprez jest Sowie Dreptanie, które od kilku lat przyciąga miłośników wędrówek i górskich wyzwań. Rozochoceni zeszłorocznym startem w wydarzeniu postanowiliśmy raz jeszcze uciąć sobie wędrówkę w krainie, gdzie sowy mówią dobranoc.

Zimowe Sowie Dreptanie 2025 wyruszyło z Walimia o godz. 7 rano. W stawce startujących znalazło się około 350 osób, dzięki czemu poprzedni rekord został przebity o ponad 100 uczestników.
Zobacz też: Zimowe skarpety trekkingowe. Jak wybrać ciepłe skarpety w góry?

Przez chwilę zastanawialiśmy się, jaką strategię obrać – ruszyć z końca, czy z pierwszej linii. Dość spontanicznie ruszyliśmy z czuba peletonu, by już po chwili rozpocząć wspinaczkę w kierunku Przełęczy Walimskiej.

Dość szybko pokonaliśmy około 500 metrów pionu, by zameldować się na najwyższym szczycie pasma – Wielkiej Sowie. Już na tym etapie wędrówki było jasne, że zamiast bajkowych pejzaży z oprószonymi śniegiem drzewami, będziemy mieli do czynienia z odwilżą i bardziej mglistymi klimatami.

Białego puchu zabrakło także pod nogami. Zamiast tego otrzymaliśmy mieszankę lodu, błota i wody. Kilka razy rzuciłem pod nosem – „gdzie ta zima?”, jednak w gruncie rzeczy taka aura nie była dla nas problemem. Wręcz przeciwnie, to było dodatkowe „mikrowyzwanie”.


Sprawnie dotarliśmy do Przełęczy Jugowskiej, przy której znajdował się pierwszy punkt żywieniowy. Pokrzepiliśmy się kremową zupą z ciecierzycy oraz napojami, po czym ruszyliśmy w kierunku Słonecznej i Kalenicy. To był najbardziej zimowy odcinek trasy ze sporą pokrywą lodu.


Od Bielawskiej Polany rozpoczęliśmy długi powrót w kierunku mety. Ba! Do końcowej linii mieliśmy jeszcze kilka godzin marszu. Szlaki spowiła gęsta mgła, przez którą bezskutecznie próbowały przebić się promienie słońca.

Przeszliśmy nad „Zygmuntówką” i po raz drugi zawitaliśmy na bufecie. Tym razem naszym „łupem” padły przepyszne kiełbaski od lokalnego producenta. Tak można wędrować!


W dalszym przebiegu marszruta sprowadziła nas przez Lisie Skałki do Rozdroża nad Sokolcem. Tu rozpoczęliśmy ostatnie większe podejście, podczas którego minęliśmy remontowane schronisko „Sowa”. Ku naszemu zaskoczeniu obiekt był otwarty i kusił wędrowców kawą i pamiątkami.


Nam jednak nie w głowie były żadne postoje. Meta majaczyła już gdzieś na horyzoncie. Pokonaliśmy fragment trasy przebiegający zboczami Małej Sowy, po raz drugi tego dnia odwiedziliśmy Przełęcz Walimską, skąd zeszliśmy do finiszu w Walimiu.


Na mecie otrzymaliśmy pamiątkowe medale, zjedliśmy pyszną zupę grochową i wymieniliśmy się spostrzeżeniami z trasy z innymi uczestnikami oraz organizatorami.
W tej edycji wydarzenia trochę rozminęliśmy się z zimą, która Góry Sowie odwiedziła tydzień wcześniej. Mimo wszystko udział w wyrypie był bardzo udany.

Po raz kolejny okazało się, że na imprezach z krótszym dystansem nie potrafimy iść wolno. Co prawda tempo mieliśmy bardzo szarpane, jednak dotarcie do mety po 6,5 godzinach satysfakcjonuje. Siła piechurom!
Zobacz też: Rękawice Black Diamond Glissade – ochrona przed mrozem podczas zimowych górskich wędrówek

Co możesz jeszcze zrobić?

Turysta. Długodystansowiec. Eksplorator. Przez ostatnią dekadę przeszedł w górach ponad 20 000 km. Twórca projektu Górskie Wyrypy. Od 2013 roku promuje imprezy długodystansowe dla piechurów. Ma na koncie kilkadziesiąt startów w takich wydarzeniach. Sudety to jego mała ojczyzna. Je też lubi promować.






Witam
Fajna impreza była, czas marszu miałem podobny, tylko za długo korzystałem z uroków punktów żywnościowych…:P Mam nadzieję, że uda nam się spotkać następnym razem..:D
Czołem! No tak, bufety na Sowim Dreptaniu potrafią wybić z rytmu 😀 Do zobaczenia na jakiejś górskiej wyrypie!